
O wypadek na placu budowy wcale nie jest bardzo trudno. Wystarczy chwila nieuwagi, coś odłożonego w nieprawidłowe miejsce i mamy podstawę do sytuacji powodującej zagrożenie życia lub zdrowia robotnika. Nie wiadomo jak bardzo robotnik będzie uważał, ile razy nie zrobi czegoś dobrze, to i tak może się zdarzyć sytuacja, w której czynność powtarzana dziesiątki tysięcy razy nagle nie wyjdzie tak, jak powinna i spowoduje jakiś niebezpieczny wypadek.
Gdy miesiąc temu moi rodzice robili remont dachu naszego domu położonego na obrzeżach Wrocławia, wolałam nie patrzeć na to, jak robotnicy budowlani biegają po krokwiach i dachówkach bez żadnego zabezpieczenia. Każdy z nich wydawał się być pewnym w tym, co robi, jednak ja i tak nie mogłam pozbyć się wrażenia, że w przypadku remontu naszego dachu nie obędzie się bez jakiegoś wypadku. Bardzo chciałam się mylić, jednak jak zwykle moje przewidywania się ziściły.
Na dwa dni przed końcem remontu, jeden z budowlańców, robotnik budowlany Wrocław, wykonując rutynowe czynności związane z kładzeniem blachodachówki stracił nagle równowagę i na moich oczach sturlał się z dachu na ziemię. Miał wielkie szczęście, że akurat w tym momencie kładł blachę po stronie ogrodu, a nie od stronu wjazdu, gdzie całą powierzchnię pokrywały twarde betonowe płyty. Spadając na ziemię w ogrodzie, trawa nieco złagodziła upadek, przez co robotnik nie stracił życia. Byłam świadkiem całego zajścia, dlatego jak tylko zobaczyłam co się stało, natychmiast pobiegłam wezwać karetkę. W międzyczasie krzyczałam, że pan Krzysztof spadł z dachu i leży w ogrodzie.